Jadąc nad morze co krok spotykamy pełno małych stanowisk oferujących różne usługi. Jedne z nich to właśnie te tzw. „dwutygodniowe tatuaże z henny”.
Opcja dość kusząca, niedrogi czarny tatuaż, który zejdzie po czasie. Możemy sprawdzić czy pasuje nam prawdziwy… no nie do końca. A przynajmniej nie tą „henną”. Dlaczego?
Czarne tatuaże to kolejna rzecz, która barwi na czarno, ma nazwę „henna” i mąci w głowie ludziom. Przez takie tatuaże dużo osób, których spotykałam było przekonanych, że prawdziwa henna ma kolor właśnie czarny i dziwili się, że tak nie jest! Co więcej! Chcieli, abym zrobiła im tatuaż, ale tylko czarną henną, bo ta zwykła taka brązowa, to brzydka :/ Oczywiście odmawiałam 🙂 Nie chcę przyczyniać się do ewentualnych następnych poparzeń przez „czarne henny”.
No właśnie, poparzenia? Tak! Te czarne pasty są bardzo toksyczne, dlatego osobiście zawsze odradzam ich używania. Nawet jeśli za pierwszym razem nie wyjdzie Wam jakaś reakcja uczuleniowa, to może Was uczulić po dziesiątym czy dwudziestym razie, a skutki takiego uczulenia nie są za wesołe :/ Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę frazę „henna burns”, czyli poparzenia henną, aby zobaczyć efekty zabaw z tym specyfikiem. Poniżej wstawiam kilka zdjęć ku przestrodze:
Co uczula w tych czarnych pastach?
Barwnik PPD (parafenylenodiamina). To on jest odpowiedzialny za złe imię henny. Jest on również zawarty w składach farb do włosów, jednak w znacznie mniejszej ilości (teraz już zaczynają produkować farby bez PPD, które można używać w ciąży). Dopuszczalna ilość tej substancji w kosmetykach to 6%, a i tak znajdzie się dużo osób, które są uczulone na farby. W czarnych pastach do tatuaży te normy są mocno przekraczane, pasty sprowadzane są z Azji, gdzie nie obowiązują tak restrykcyjne normy. Dodatkowo często są zanieczyszczone metalami ciężkimi ;c Aby dopuścić kosmetyk do obrotu wystarczy uzyskać raport bezpieczeństwa oraz przeprowadzić badania labolatoryjne, które sprawdzają trwałość oraz zachowanie się kosmetyku przez 4 tygodnie i kompatybilność z opakowaniem. Nie ma wymagań, aby robić badań sprawdzających skład, podmiot odpowiedzialny podaje go sam firmie przeprowadzającej badania. Przeważnie do ujawnienia nieprawidłowości w składzie i przekroczonych norm dochodzi podczas badań sanepidu.
PPD jest bardzo silnym alergenem, jak widać z resztą po zdjęciach 😀 Samo wdychanie oparów może być toksyczne i teratogenne, nie mówiąc już o trzymaniu tego na skórze. U hennistek, które pracują z tym specyfikiem często dochodzi do poronień. Myślę, że to już mówi samo za siebie.